Wieczór sentymentalny w bibliotece

Koncert lokalnego folkloru i degustacja łakoci przygotowanych przez uczestników zwieńczyły otwarcie wystawy “Mazurskie podróże w czasie”, które miało miejsce w sobotę w Bibliotece Publicznej. Na spotkanie przyszło kilkadziesiąt osób.

Zbigniew Mieruński, główny organizator i prezes Gołdapskiego Funduszu Lokalnego, rozpoczął od przedstawienia autorów interesujących, sentymentalnych kolaży z rodzinnymi historiami.

Potem wystąpiły zespoły: “Rominczanie” z Dubeninek, “Budzewiaki” z Budzewa i “Barwy Jesieni” z Buder.

Z okazji prezentacji wydany został, ładnie opracowany graficznie, katalog. Niżej jeden z tekstów zamieszczony w katalogu, nawiązujący do projektu.

***

Jeden z publicystów napisał, że coraz bardziej żyjemy czasem teraźniejszym, że przeszłość już w mniejszym stopniu nas absorbuje – i to w dużej mierze za sprawą internetu. Toteż tym bardziej cenne stają się inicjatywy odświeżające nasze poczucie tożsamości, zwłaszcza więzy rodzinne i kontakty bezpośrednie. Do takich przedsięwzięć warto zaliczyć realizowane przez Gołdapski Fundusz Lokalny “Mazurskie podróże w czasie”. Efektem projektu są między innymi kolaże, a właściwie asamblaże, które mogą okazać się niecodzienną przygodą również dla badacza kultury. Wiele mogą powiedzieć, wklejone do tych prac, nie tylko fotografie, ale także dokumenty, serwetki albo nawet kwiaty, bowiem przynależą do niepowtarzalnych i sentymentalnych światów.

Swoistym paradoksem pojęcia tożsamości jest to, iż może wiązać się ono zarówno z odrębnością, jak i przynależnością do konkretnej grupy. Taką grupą może być na przykład lokalna społeczność mocno zakorzeniona na danym terytorium, mogą to być również osiedleńcy, których kulturowa rola sprowadza się nierzadko do budowania nowej tożsamości, obdarowywania nowego otoczenia swoją symboliką, przywiezioną niejako z ziemi rodzinnej.

Ten drugi tożsamościowy aspekt mocno się wiąże z ludnością, która tuż po wojnie zaczęła przybywać na ziemie obecnego powiatu gołdapskiego, są to bowiem w ogromnej większości przybysze spoza dawnych Prus Wschodnich, i to z ziem nieodległych, najczęściej z Suwalszczyzny.

Wystarczy przeczytać krótkie historie osób biorących udział w tym projekcie. Wśród miejscowości, z których pochodzą lub w których żyli ich dziadkowie lub rodzice, znajdziemy między innymi: Maudę, Łubowo, Rutkę Tartak i Jegleniszki, a więc wsie leżące na Suwalszczyźnie. Chociaż jest też Ciechanów i Grajewo, zatem miejsca nieco bardziej odległe od tej części granicy dawnych Prus Wschodnich.

Dlaczego rodzice i dziadkowie autorów prezentowanych historii przybyli tuż po wojnie na teren obecnego powiatu gołdapskiego? Rzecz raczej oczywista – szukali nowych perspektyw dla swojego życia, nierzadko zachęceni ówczesną propagandą.

Jednakowoż tutejsi osiedleńcy powojenni to nie tylko Polacy. Do dziś można na tym terenie usłyszeć nazwiska litewskie, białoruskie, a nawet niemieckie. W Gołdapi jest niewielka parafia ewangelicka, której członkowie kultywują swoje tradycje, podkreślając, że ewangelicy to nie tylko Niemcy, ale także Mazurzy. Choć w rzeczywistości autochtonów na ziemi gołdapskiej i węgorzewskiej raczej już nie ma, można ich jeszcze spotkać w powiecie giżyckim.

Odrębny temat, z racji powodów które zadecydowały o ich osiedleniu, mogą stanowić Ukraińcy zamieszkujący zachodnią część powiatu gołdapskiego. Przybyli na te ziemie w ramach niechlubnej Akcji “Wisła”. Część z nich już się zasymilowała, choć nadal kultywują swoje tradycje. Są głównie grekokatolikami. W Baniach Mazurskich mają swoją cerkiew.

W czasie tych dziesięcioleci – od czasu przybycia do czasów obecnych – następowało kolejne zakorzenienie przybyszów spoza powiatu gołdapskiego, między innymi poprzez krzewienie rodzinnej tradycji i tej zaczerpniętej z poprzedniego miejsca.

Przyglądając się kolażom, czytając krótkie opowieści, śledzimy nie tyle historię rodzin, ile przede wszystkim ducha czasów i rolę więzi rodzinnych, a być może nawet ewolucję tych więzi z nadzieją, że mimo wszystko one się tu zacieśniają.

Mirosław Słapik