O „Zachodnim wariancie” Jana Stecia w „Nowych Książkach”
Jedno z najbardziej opiniotwórczych pism literackich „Nowe Książki” zauważyło, i to w postaci jednostronicowej recenzji, wydaną w oficynie „Z bliska” Biblioteki Publicznej w Gołdapi, powieść sensacyjną Jana Stecia „Zachodni Wariant”.
Autor recenzji Jarosław Petrowicz analizuje książkę głównie w pod względem warsztatowym.
Samego autora, jak i jego książkę potraktował poważnie, choć jest w tym tekście trochę sugestii i uszczypnięć.
Przypomnijmy, że pierwszą część dylogii, czyli „Kryptonim statuja” Jarosław Petrowicz w tymże piśmie zrecenzował pozytywnie. W recenzji aktualnej pisze między innymi, nawiązując do motta: Literatura potrzebuje trochę lipy…
(…)
Wydaje się, że jest to deklaracja wyrażająca przekonanie, iż książkę należy traktować nieco z przymrużeniem oka, jako swobodną zabawę, nieprzedstawiającą wygórowanych ambicji grę lub niezobowiązujące czytadło.
Utwór ma cechy powieści kryminalnej – trup na początku akcji właściwej, prowadzenie śledztwa, ale te wątki detektywistyczne dość szybko rozwiązuje znalezione przy denacie nagranie, które jednoznacznie określa morderców, stawiając jednocześnie kolejne znaki zapytania. Później akcja skupia się na ujęciu sprawcy zbrodni i – z drugiej strony – na poczynaniach przestępców. Mamy zatem do czynienia w dalszej części z powieścią sensacyjną, w której fabuła obfituje w niezwykle zdarzenia i niespodziewane zwroty akcji. Ważna wydaje się sama dynamika, a nie zawsze motywacja. Bohaterowie, uczestniczący w następujących po sobie wydarzeniach, nie muszą być zindywidualizowani.
(…)
Spiritus movens intrygi kryminalnej to generał Rodion Maksymowicz Powietkin, weteran wojny w Afganistanie, z szalonym pomysłem odłączenia od Rosji obwodu kaliningradzkiego. Gubernia, posiadając najnowszą broń rakietową (pociski balistyczne Iskander, stacja radiolokacyjna „Woroneż – DM”, system rakietowy czwartej generacji 8-400 Triumf) mogłaby stanowić niezależne państwo, którego gospodarka opierałaby się na produkcji i handlu narkotykami, zapewniając całej Europie Zachodniej śmiercionośny towar. Stąd tytuł – Wariant zachodni. Niejednoznaczny pod względem oceny moralnej pozostaje zmagający się z wyrzutami sumienia policjant Anton Kurczagin, współpracujący z przestępcami w mieście nad Pregołą, który w decydującej chwili zachowa się właściwie.
Refleksja o miejscu: na stronach książki są reklamowane kawiarnia Matrioszka, siedziba Parku Krajobrazowego Puszczy Romnickiej w Żytkiejmach oraz miejscowa fundacja. Miejsca te pojawiają się także w świecie przedstawionym powieści. Autor nawiązuje w ten sposób do literatury, w której ukłon w stronę mecenasa był obowiązkowym elementem dzieła literackiego. Wskazuje, że patronat ma znaczenie dla rozwoju piśmiennictwa. Może również – rzecz jasna – ograniczać inicjatywę artysty i zmuszać do kompromisów. W omawianym przypadku jednak, jak sądzę, dobrze się utworowi przysłużył.
Trzeba bowiem przyznać, że „mała ojczyzna” stanowi scenerię najciekawszego wątku – bezprecedensowego porwania polskiego pisarza przy użyciu hiszpańskiego pierścienia.
(…)
Opowieść prowadzona jest językiem potocznym. Autor nie stroni zatem od kolokwializmów i wulgaryzmów nie tylko w dialogach, ale także w narracji. Nie przejmuje się poprawnością językową, np. „przejechali niewielkie rondo, potem tartak, parę domków po prawej” albo zdradza stylistyczne nieporadności, np. „mała wiejska miejscowość” zamiast po prostu wieś. Używa cytatów z języka rosyjskiego, co uzasadnia miejsce akcji, a także japońskiego, gdyż gangster Basza fascynuje się krajem kwitnącej wiśni i porozumiewa się z oddanym sługą w jego ojczystej mowie.
Zachodni wariant nawiązuje do wydarzeń ukazanych w debiutanckiej powieści Kryptonim „Statuja” Jan Steć wpadł na koncept, aby jego pierwsza książka stanowiła ważny element świata przedstawionego nowej powieści, wiążący fabułę drugiej części dylogii z pierwszą, ale jednocześnie także tworzyła motyw przewodni spajający akcję Wariantu zachodniego. Ta książka czytana przez bohatera pozytywnego Czarniawskiego prowadzi bowiem do rozwiązania zawiłej sprawy kryminalnej.
Skoro w Zachodnim wariancie pojawia się debiutancka powieść, niebawem znajdzie się także jako bohater sam autor. Narrator nazywa go „polskim grafomanem” i „porąbanym Polakiem”, a jego powieść czytadłem, „ta jego książczyna nie była żadnym tam lotem orła, a co najwyżej mysim pierdnięciem”. Ile lipy potrzebuje literatura? Bo przecież trochę dla słonia, to niewyobrażalnie dużo dla mrówki. I czy w trzeciej powieści Jana Stecia znajdą się wzorem matrioszki jego dwie poprzednie?